Mass Effect Wiki
Advertisement
No i stało się. Niemalże równo miesiąc po premierze Mass Effect 3 BioWare oficjalnie zapowiedziało DLC Extended Cut, które ma poprawić zakończenie gry. Nie ulega wątpliwości, że był to burzliwy miesiąc, który prawdopodobnie zapisze się w historii komputerowej rozrywki. Chyba po raz pierwszy w dziejach doszło do tak poważnego „konfliktu interesów” pomiędzy deweloperem a graczami. Kilka lat temu był oczywiście Fallout 3 poprawiany przez DLC Broken Steel, ale to nie ta skala. O sprawie nie rozpisywały się media rozrywkowe na całym świecie, nie było akcji protestacyjnych na Facebooku, nie zbierano pieniędzy na cele dobroczynne, Internetu nie zalały dziesiątki memów wyszydzających zakończenie i wyśmiewających deweloperów, a Bethesda Softworks nie została uznana najgorszą amerykańską firmą roku. Ten miesiąc kazał na poważnie zastanowić się nad tym, kto tak naprawdę ma większe prawa do decydowania o zakończeniu gry – deweloper czy gracz? W przypadku większości gier odpowiedź na takie pytanie była by trudna, ale jeśli chodzi o Mass Effect 3 to osobiście uważam, że rację mam ja, czyli gracz. Przypomnę tylko, że po dziś dzień na pudełkach, oficjalnej stronie internetowej i we wszelkich materiałach promocyjnych gra reklamowana jest jako produkcja, w której zakończenie kształtują moje wybory, a nie scenarzysta, który napisał finał na papierze toaletowym podczas odwiedzin w toalecie. Do tego obiecywano różnorodne zakończenia, a nie wybieranie pomiędzy A, B, C, gra miała też dostarczać odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania. Koniec końców okazuje się, że moje wybory nie miały na zakończenie najmniejszego wpływu, a finał rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi. Przynajmniej prawdą było, że gra nie posiada zakończeń A, B, C – posiada zakończenie A1, A2 i A3. Tak więc uważam, że oburzenie graczy jest jak najbardziej słuszne – deweloper powinien wywiązać się z obietnic, a jego „wizja artystyczna” jest w tym przypadku drugorzędna. Z prostego powodu – gracze przy następnej produkcji studia zaprotestują portfelami, mając w pamięci beznadziejne zakończenie Mass Effect 3. A niektórzy, jak ja, również rozczarowanie, jakim był Dragon Age II.

Tak więc wydanie DLC poprawiającego zakończenie to dla BioWare najrozsądniejsze wyjście. Pytanie tylko, czy Extended Cut będzie właśnie tym, czego oczekują gracze? Biorąc pod uwagę zapowiedzi BioWare, jestem w stu procentach pewny, że nie będzie to to, czego bym sobie życzył. Dodanie kilku cutscenek w finale i w prologu nie zatrze fatalnego wrażenia, jakie wywołuje pojawienie się deus ex machina. Nie naprawi tego, że słowa Katalizatora w przypadku mojej gry są zupełnie bezsensowne, bo istoty żyjące w „naszym” cyklu udowodniły, że możliwy jest pokój pomiędzy istotami organicznymi i syntetycznymi, że potrafią one się zjednoczyć wobec wspólnego wroga itd. Jeśli Shepard nie może powiedzieć Katalizatorowi: „Twoje rozwiązanie nie odnosi się do tego cyklu. Weź spierdalaj do tej czarnej dziury, z której żeś wylazł, i zabierz ze sobą Żniwiarzy. Wróć, tępy chuju, jeśli zagrożenie ze strony syntetyków okaże się autentyczne”, podsumowanie mojej gry w dalszym ciągu będzie głupie i nielogiczne. BioWare zapowiada, że Extended Cut nie będzie dodawało nowych zakończeń ani nie będzie zmieniało istniejącego, tak więc prawdopodobnie nie zostaną zaszpachlowane kratery fabularne w stylu awaryjnego lądowania Jokera i członków załogi, którzy powinni być na Ziemi, na której za to znajdują się miliony turian, quarian, asari, gethów, krogan i salarian nie mogących wrócić do swoich układów, bo jakiś debil w swojej „genialności” wymyślił, że dzięki zniszczeniu przekaźników masy zakończenie zyska na zajebistości i dramatyzmie. Zamiast tego do tych idiotyzmów prawdopodobnie wplecione zostaną dodatkowe wstawki, np. uśmiechnięty kroganin, jeśli zdecydowaliśmy się wyleczyć genofagium. Co prawda pewności mieć nie można, a do lata zostało jeszcze trochę czasu, ale obawiam się, że Extended Cut w żaden sposób nie naprawi nielogiczności, idiotyzmów, faktów sprzecznych z posiadaną przez nas wiedzą o uniwersum. Co najwyżej możemy liczyć na odpowiednik plansz podsumowujących z Dragon Age: Początku. Chyba jednak nie o taką Polskę takie zakończenie walczyliśmy.

A tak abstrahując od tematu: po raz kolejny skończyłem w tym tygodniu Mass Effect 2 i stwierdzam ponad wszelką wątpliwość, że to najlepsza część trylogii. Ciekawa, dużo w miarę różnorodnych zadań, świetne postaci i dialogi, po prostu miażdżące zakończenie, przy którym ten fabularny rzyg zaserwowany graczowi w 3. części wydaje się jeszcze gorszy. Teraz dla odmiany ponownie przechodzę Dragon Age: Początek i wiecie co? To też jest o niebo lepsza gra niż Mass Effect 3, w każdym razie jeśli idzie o fabułę, swobodę działania i relacje międzyludzkie.

Advertisement