Tak więc wydanie DLC poprawiającego zakończenie to dla BioWare najrozsądniejsze wyjście. Pytanie tylko, czy Extended Cut będzie właśnie tym, czego oczekują gracze? Biorąc pod uwagę zapowiedzi BioWare, jestem w stu procentach pewny, że nie będzie to to, czego bym sobie życzył. Dodanie kilku cutscenek w finale i w prologu nie zatrze fatalnego wrażenia, jakie wywołuje pojawienie się deus ex machina. Nie naprawi tego, że słowa Katalizatora w przypadku mojej gry są zupełnie bezsensowne, bo istoty żyjące w „naszym” cyklu udowodniły, że możliwy jest pokój pomiędzy istotami organicznymi i syntetycznymi, że potrafią one się zjednoczyć wobec wspólnego wroga itd. Jeśli Shepard nie może powiedzieć Katalizatorowi: „Twoje rozwiązanie nie odnosi się do tego cyklu. Weź spierdalaj do tej czarnej dziury, z której żeś wylazł, i zabierz ze sobą Żniwiarzy. Wróć, tępy chuju, jeśli zagrożenie ze strony syntetyków okaże się autentyczne”, podsumowanie mojej gry w dalszym ciągu będzie głupie i nielogiczne. BioWare zapowiada, że Extended Cut nie będzie dodawało nowych zakończeń ani nie będzie zmieniało istniejącego, tak więc prawdopodobnie nie zostaną zaszpachlowane kratery fabularne w stylu awaryjnego lądowania Jokera i członków załogi, którzy powinni być na Ziemi, na której za to znajdują się miliony turian, quarian, asari, gethów, krogan i salarian nie mogących wrócić do swoich układów, bo jakiś debil w swojej „genialności” wymyślił, że dzięki zniszczeniu przekaźników masy zakończenie zyska na zajebistości i dramatyzmie. Zamiast tego do tych idiotyzmów prawdopodobnie wplecione zostaną dodatkowe wstawki, np. uśmiechnięty kroganin, jeśli zdecydowaliśmy się wyleczyć genofagium. Co prawda pewności mieć nie można, a do lata zostało jeszcze trochę czasu, ale obawiam się, że Extended Cut w żaden sposób nie naprawi nielogiczności, idiotyzmów, faktów sprzecznych z posiadaną przez nas wiedzą o uniwersum. Co najwyżej możemy liczyć na odpowiednik plansz podsumowujących z Dragon Age: Początku. Chyba jednak nie o taką Polskę takie zakończenie walczyliśmy.
A tak abstrahując od tematu: po raz kolejny skończyłem w tym tygodniu Mass Effect 2 i stwierdzam ponad wszelką wątpliwość, że to najlepsza część trylogii. Ciekawa, dużo w miarę różnorodnych zadań, świetne postaci i dialogi, po prostu miażdżące zakończenie, przy którym ten fabularny rzyg zaserwowany graczowi w 3. części wydaje się jeszcze gorszy. Teraz dla odmiany ponownie przechodzę Dragon Age: Początek i wiecie co? To też jest o niebo lepsza gra niż Mass Effect 3, w każdym razie jeśli idzie o fabułę, swobodę działania i relacje międzyludzkie.